O dodatkowych kosztach i dużych stratach, jakie poniósł biznes w pandemii; niewielkim wsparciu, na jakie mogli w tym czasie liczyć duzi przedsiębiorcy i perspektywach dla opolskiej gospodarki zapisanych w strategii rozwoju województwa rozmawiali uczestnicy debaty gospodarczej „Czas wielkich wyzwań” zorganizowanej przez OCRG.
OBEJRZYJ DEBATĘ: https://www.facebook.com/opolskie/videos/428104805105480
W debacie, zorganizowanej online 18 lutego 2021 r., wzięli udział przedsiębiorcy, przedstawiciele instytucji otoczenia biznesu, eksperci i samorządowcy. W gronie tym znaleźli się: Grażyna Dębicka-Ozorkiewicz, dyrektor Izby Rzemieślniczej w Opolu; Karina Bedrunka, dyrektor Departamentu Koordynacji Programów Operacyjnych opolskiego urzędu marszałkowskiego; Łukasz Łabanowski, dyrektor hoteli DeSilva Premium i Mercure w Opolu; Andrzej Reclik, prezes zarządu Górażdże Cement S.A.; Marian Siwon, dyrektor ds. rozwoju i prokurent firmy Multiserwis; Ryszard Wójcik, twórca i prezes prywatnego biura podróży Sindbad i firmy Sindbad Dom; Maciej Kalski, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Opolu, Grzegorz Obara, prezes Opolskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego i Roland Wrzeciono, dyrektor Opolskiego Centrum Rozwoju Gospodarki. W gronie eksperckim znaleźli się natomiast ekonomista Marek Zuber oraz ekspert ds. rozwoju regionalnego i lokalnego, prof. Wojciech Dziemianowicz z Uniwersytetu Warszawskiego. Gospodarzem debaty był marszałek województwa opolskiego Andrzej Buła, a poprowadził ją dziennikarz Igor Sokołowski.
Trudna lekcja pandemii
– To była debata o lekcji, jaką powinniśmy wyciągnąć z ostatnich 12 miesięcy. Lekcji niezapisanej w żadnych dokumentach i niezapowiedzianej – mówił marszałek Andrzej Buła nawiązując do pandemii, która zaczęła się rok temu. – Po tym roku powinna być w nas mądrość, która pomoże radzić sobie w przyszłości z tym, co zaskakuje. Ta lekcja jest dla nas bardzo ważna, gdy mówimy o strategii, funduszach, programach i pomocy. Chcieliśmy w tak szerokim gronie posłuchać się nawzajem ze zrozumieniem, by wiedzieć jaką drogą podążać – podkreślił.
Grażyna Dębicka-Ozorkiewicz, reprezentująca mały biznes, mówiła że przekrój problemów, z jakimi przyszło się mierzyć rzemiosłu w czasie pandemii był duży. – Z jednej strony skupiamy firmy z branży budowlanej, która radziła sobie w tym czasie. Z drugiej firmy kosmetyczne czy fryzjerskie, które były czasowo zamknięte, a z trzeciej gastronomię, która do tej pory w pełni nie wznowiła działalności – wyliczała. Dodała, że wśród firm rzemieślniczych część nie przetrwała. Ale jest też część, która zatrudnia dodatkowe osoby, bo zapotrzebowanie na ich usługi wzrasta. – W większości z naszych firm nie wprowadzano pracy zdalnej. Nie można naprawić samochodu czy upiec chleba przez aplikację czy internet– relacjonowała.
Łukasz Łabanowski mówił, że hotelarstwo to jeden z tych sektorów, który w pandemii „oberwały” najbardziej. – Sto tysięcy osób w tym sektorze w ubiegłym roku straciło pracę, 60 tysięcy obiektów hotelowych musiało zawiesić funkcjonowanie. A te, które funkcjonują, mają frekwencję na poziomie 20 procent w porównaniu z poprzednimi latami – wyliczał. Dopowiedział, że zamkniętych jest też 90 proc. restauracji, które właściwie nie mają perspektyw na otwarcie. – Żyjemy w potężnej dezorientacji, nie mamy możliwości planowania i prognozowania, bo nie wiemy co będzie dalej – mówił. I dodał: Naszą branżę czeka „resert”. A potem nie wiemy, z czym będziemy się musieli zmierzyć.
Marian Siwon, dyrektor ds. rozwoju firmy Multiserwis, zatrudniającej niemal 4 tys. osób, funkcjonującej w branży izolacji przemysłowych, rusztowań przemysłowych i usług montażowych w budownictwie, realizującej usługi niemal w całej Europie, mówił z kolei o wielu dodatkowych kosztach, które firma musiała i wciąż musi ponosić, by w pandemii działać. Wymienił m.in. zakup środków ochrony dla pracowników, który od niemal roku trzeba realizować na bieżąco, koszty zwolnień chorobowych w związku z zachorowaniem na COVID19 czy kwarantanny, znacznie wyższe niż w poprzednich latach koszty transportu związane z ograniczaniem liczby przewożonych osób – dystans społeczny w czasie pandemii czy koszty testów na obecność koronawirusa, które obecnie musi przechodzić na bieżąco wielu pracowników, by móc pracować w zakładach w Europie i przekraczać granice podczas podróży.
– Poza tym niektóre budowy czy zakłady, które obsługujemy, były zamknięte, przez co utraciliśmy około 10 procent naszych przychodów. A przez ostatnie 10 lat ciągle się rozwijaliśmy – mówił. – Ostatecznie zanotowaliśmy w ubiegłym roku minimalny zysk, co uważam za sukces. Podobnie jak to, że nadal działamy na odpowiednim poziomie i nie musieliśmy zwalniać pracowników – podsumował.
Ryszard Wójcik, twórca i prezes biura podróży Sindbad i firmy Sindbad Dom, mówił natomiast o małej puli wsparcia, na jaką mogły liczyć duże firmy. Podał, że o ile do mikro, małego i średniego biznesu w ramach tzw. pierwszej tarczy wytransferowano 62,5 mld zł, o tyle dla firm dużych, po odjęciu wsparcia dla Jastrzębskiej Spółki Węglowej, przeznaczono 300 mln zł.
– Wczoraj przeczytałem, że w Niemczech duże firmy mają wypłaconą bezzwrotną pomoc, żeby przetrwać drugą falę kryzysu. Ja kilka dni temu dostałem odpowiedź z PFR, że pomoc dla dużych firm na razie jest niemożliwa w ramach drugiej tarczy, bo Komisja Europejska opóźnia określenie zasad tych wypłat – relacjonował. – Nie bardzo rozumiem, czemu w Niemczech można było nie tylko pokonać Komisję, regulaminy i zasady, ale też wypłacić już te pieniądze, a u nas nie.
Dodał, że jego firma skorzystała w związku z pandemią tylko ze wsparcia oferowanego przez WUP. – Duże podmioty w Polsce zostały na dzień dzisiejszy pozostawione całkowicie same sobie – mówił. – Mam świadomość, że główną siłą ekonomiczną napędzającą rozwój tego kraju, są małe i średnie przedsiębiorstwa. Ale stabilność zapewniają firmy duże. Jeśli zostawi się je samym sobie, to za kilkanaście miesięcy będziemy musieli o nich zapomnieć jako o funkcjonujących. Chyba, że o to chodzi – skwitował
Andrzej Reclik, prezes zarządu Górażdże Cement S.A. nie krył, że sytuacja w branży budowlanej była dobra. Choć, jak zastrzegł, różna w różnych kwartałach. – Szczególnie dobre były pierwsze dwa miesiące ubiegłego roku, gdy ze względu na pogodę rynek rozwijał się bardzo dobrze. Potem był drugi – trzeci kwartał, w którym zmierzyliśmy z dużą niepewnością i wyzwaniem jak szybko i sprawnie radzić sobie z tą sytuacją. Chociażby z organizacją pracy – mówił nawiązując do przejścia wielu firm na pracę zdalną. I dodał: – Dziś, po 50 tygodniach, nasi pracownicy ciągle pracują z domu. I realizują wszystkie swoje zadania. To jest nauka: trzeba wierzyć i ufać pracownikom.
Dodał, że o dobrej kondycji branży budowlanej świadczy choćby to, że w ub. roku oddanych zostało 222 tys. mieszkań, więcej niż w 2019 r. Realizowane były też inwestycje drogowe i te w kolejnictwie. Ostatecznie produkcja w tej branży była zaledwie o 2 proc. niższa, niż w 2019 r. – Rok był trudny, pełen wyzwań, ale jeśli chodzi o naszą branże – udany. Duże wyzwanie, przed jakim stoimy, to na przykład to, jak zarządzać dalej pracownikiem zdalnym – dopowiedział.
Wobec wyzwań gospodarczych
Ekonomista Marek Zuber zaznaczył, że największym wyzwaniem „na teraz” dla gospodarki jest sytuacja pandemiczna i to, ile osób będzie zarażało się koronawirusem, a ile np. umierało w związku z tym. – To będzie miało wpływ na dalsze mrożenie gospodarki, nie tylko w Polsce – mówił.
Dodał, że w 2020 r. elementem, który „wyciągnął gospodarkę z koronawirusowego dołka” był eksport. – Wynik eksportu z ubiegłego roku jest budujący. Pamiętam prognozy tworzone w kwietniu czy maju, kiedy spodziewaliśmy się znacznego jego spadku. Tymczasem okazało się, że mamy wzrost. Nie spodziewaliśmy się go, myśleliśmy ze minus jest pewny – wspominał. – Ale jeśli w tym roku choćby w Niemczech i innych krajach Europy, z którymi współpracujemy, będzie coś w rodzaju stanu wyjątkowego, to gospodarka to odczuje.
Podkreślił również, że pomocą w tym czasie będą zapewne środki unijne. Zwłaszcza te, które mają być uruchomione już w lipcu i kierowane na dwa konkretne cele: nowe technologie i zielone społeczeństwo. – Te środki mają być wydane maksymalnie w 3-4 lata. To może być potężny impuls dla całej gospodarki i takich regionów, jak Opolszczyzna – mówił Marek Zuber.
W ramach debaty omówiono też stworzony właśnie projekt Strategii Rozwoju Województwa do 2030 r. Omówił go prof. Wojciech Dziemianowicz, który uczestniczy w pracach nad tą strategią. Prof. Dziemanowicz podkreślał, że przy jej budowaniu brano pod uwagę mniej i bardziej optymistyczne scenariusze, np. kolejnych spowolnień gospodarczych. Wyjaśniał, że w centrum jej uwagi postawiona została jakość życia, bo to ona definiuje zachowania mieszkańców, w tym przedsiębiorców.
Strategia dla regionu
Grażyna Dębicka – Ozorkiewicz powiedziała, że brakuje jej w tym dokumencie zwiększenia nacisku na małe i średnie przedsiębiorstwa, a podoba aspekt dotyczący kształcenia. Dyrektor Multiserwis Marian Siwon powiedział, że brał udział w kilku spotkaniach, gdy strategia była budowana i w jego opinii powinna ona być zrealizowana. Dodał, że warto byłoby jednak zadbać na jej kanwie o to, w nawiązaniu np. do założeń dotyczących tzw. zielonej Opolszczyzny czyli dobrej jakości życia, by skierować pieniądze na z pozoru drobną, a faktycznie ważną kwestię, jaką jest wymiana pieców „kopciuchów”. Jego zdaniem należy też zadbać, dla podniesienia jakości życia, o „mniejsze” uregulowania, które jednak mogą tę jakoś poprawić. Np. takie dotyczące dozwolonego czasu oprysków przez rolników, szczególnie blisko zabudowań mieszkalnych.
Andrzej Reclik podkreślił, że dobrze, że taki dokument powstał. Pozytywnie ocenił szczególnie zapisy strategii dotyczące badań i rozwoju. Dodał jednak m.in., że brakuje mu w tym dokumencie jasno określonego pomysłu na to, jak region chce wspierać demografię. Przekonywał, że młodym ludziom, którzy np. zaczynają studia, trzeba zaoferować coś, co może ich zatrzymać. Zachęty w postaci miejsc w żłobkach i przedszkolach mogą być niewystarczające. Zwłaszcza, że wiele osób z młodego pokolenia na dzieci decyduje się dziś w wieku ok. 30 lat.
Prezes Biura Podróży Sindbad i firmy Sindbad Dom zastrzegł natomiast, że trudno mu było w strategii znaleźć co dla jego firm. Zaznaczył też, że skoro w najmniejszym regionie powstał największy polski touroperator turystyczny, jakim jest Itaka i największa firma przewozowa w Polsce i jedna z największych w Europie – Sindbad, to jest potencjał turystyczny w regionie. – Czy w tej nowej strategii jest miejsce dla takich firm jak nasze, tu już mam trochę wątpliwości – mówił Ryszard Wójcik. Dodał jednak, że ma świadomość, iż programy samorządowe pisane są „z poziomu małych i średnich przedsiębiorstw” i zapewnił, że cieszy go planowane wsparcie dla służby zdrowia w regionie, zwłaszcza na rozwój jej infrastruktury.
Pieniądze unijne ważne dla gospodarki
Jedna z części debaty była też poświęcona unijnemu wsparciu, w tym wsparciu wypłacanym w czasie pandemii. Prezes Opolskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego (ORFR) podał, że w ubiegłym roku Fundusz wsparł blisko 200 firm kwotą prawie 25 mln zł. – Z tego około 20 milionów złotych to były pieniądze przeznaczone na pomoc firmom w związku z Covid-19, a pozostałe to były pożyczki komercyjne, inwestycyjne – wyliczał. Dodał również, że w już w marcu 2020 roku, jeszcze zanim zaczęła być dostępna jakakolwiek pomoc w ramach tarczy, ORFR jeszcze „wypuścił” na rynek produkt adresowany do mikro i małych firm na finansowanie bieżących potrzeb, z odroczonym terminem spłaty kapitału, przy którego przyznawaniu zdolność kredytowa mierzona była na koniec 2019 r., czyli na czas sprzed pandemii. – Ten produkt cieszył się bardzo dużym zainteresowaniem firm z całego województwa – zapewnił Grzegorz Obara.
Dyrektor OCRG Roland Wrzeciono podał z kolei, że w ramach pomocy „covidowej” OCRG ogłosiło dwa nabory na grant na kapitał obrotowy. Do tej pory wypłacono 740 grantów, w ramach których przelano na konta firm ponad 31 mln zł. – Poza tym zgodnie z planem, i dzięki doskonałej współpracy z przedsiębiorcami, realizowaliśmy nabory – dodał. – Dzięki temu tylko w ubiegłym roku na konta firm trafiło prawie 90 mln zł, a w ostatnich siedmiu latach już ponad 481 mln zł. A to nie wszystko, bo w podpisanych z firmami umowach mamy zarezerwowane prawie 734 miliony złotych wsparcia.
Maciej Kalski dodał, że pandemia wiele zmieniła na rynku pracy. Przypomniał, że jeszcze przed rokiem ofert pracy było dużo, mówiło się o tzw. rynku pracownika, problemach z pozyskaniem pracownika, a WUP starał się np. o pieniądze na aktywizację osób w wieku emerytalnym, by pomóc te problemy rozwiązać. – Potem przyszedł marzec i kwiecień, czas bardzo wyjątkowy i trzeba było szybko reagować – dodał. – Z pieniędzy unijnych została zagospodarowana całkiem spora kwota na ochroną miejsc pracy, które były dysponowane nie tylko przez wojewódzki, ale i powiatowe urzędy pracy. Do tego doszły środki krajowe. Badania, które robiliśmy, potwierdziły, że były to pieniądze bardzo potrzebne. Może nie spełniły wszystkich oczekiwań, bo na przykład były przydzielane na okres do 3 miesięcy, ale w wiemy, że w niektórych sytuacjach trudno byłoby podmiotom gospodarczym bez nich przetrwać.
Dr Karina Bedrunka, dyrektor Departamentu Koordynacji Programów Operacyjnych, pytana była zarówno o dokonania zamkniętej już unijnej perspektywy z lat 2014-2020, jak też o to, na co mogą liczyć beneficjenci, zwłaszcza przedsiębiorcy, w kolejnej perspektywie w latach 2021 – 2027. – Gdybyśmy mieli opowiedzieć o tym szybko, to powiedziałabym tak: na pewno na zieloną Opolszczyznę, na edukację mieszkańców, na zdrowie, a także na wszystko to, co jest związane z funkcjonowaniem firm, w tym na dotacje i pożyczki – wyliczała. Zaznaczyła, że jeśli chodzi o biznes, to na pewno będą unijne pieniądze na innowacje czy cyfryzację.
Debatę „Czas wielkich wyzwań” zorganizowały podlegające samorządowi województwa Opolskie Centrum Rozwoju Gospodarki i Punkt Informacji Europejskiej Europe Direct – Opole działający przy OCRG.
KK-OCRG